Znów łapię formę
Minęły prawie 3 miesiące od kiedy podzieliłem się z Wami moimi planami biegowymi na 2020 rok, i 2 miesiące od wpisu o tym, że cały misterny plan … wiadomo co.
Mimo wszystkich przeciwności muszę się pochwalić jednym małym sukcesem – 1 marca ważyłem 77,5 kg. W czasie tych dwóch miesięcy, przerwy w bieganiu i przymusowej kwarantanny, moja waga wahała się pomiędzy 76 a 77,5 kg. Nie przytyłem ani kg! Powstrzymanie się od podjadania, zwłaszcza słodkości, kosztowało mnie dużo wysiłku. Zaczynam więc wpis optymistycznym akcentem. Chcieć to móc jak zwykła mówić pewna bliska memu sercu osoba :)*
A co z bieganiem? Jak to po przerwie należy się delikatnie wprowadzić w rytm treningowy. Najgorsze co można zrobić to spróbować od razu wrócić do przerwanych planów. Także pierwszy tydzień i pierwsze trzy treningi to spokojnie 3, 4 i 5km w lekkim tempie 6:20-6:30. Obowiązkowo do tego 1km rozgrzewki i 1km wytruchtu.
Kolejny tydzień: dwa razy 7 km (wt i czw) z tym, że przy drugim biegu zwiększyłem rozgrzewkę z 1 na 2 km. Niby nic ale w nogi już idzie coraz więcej. Forma jako taka ale odczuwalnie rośnie. Postanawiam wiec w niedzielny trening zrobić mocne wybieganie. Udało się i pękło całe 10km! Raptem szósty bieg po 2 miesiącach przerwy, ależ byłem uradowany!
Aktualnie wracam powoli do treningów, które planowałem i uskuteczniałem w styczniu lutym. Z przyczyn różnych zrobiłem tylko 2 treningi. Wtorek interwały 4×800/400, i dzisiaj wybieganie 2/11/2. Już biegłem swobodnie i sprawiało mi to przyjemność.
No dobrze, powrót do treningów, ale po co? Jedne biegi poodwoływane lub poprzenoszone na bliżej nieokreśloną przyszłość. Nie wiadomo czy się w ogóle odbędą. Inne, jak wrześniowy, wrocławski maraton zostały odwołane. Po co więc się męczyć? Z prostej przyczyny. Po pierwsze lubię biegać, a po drugie uwielbiam realizować założone cele. I tak, sam dla siebie, mam zamiar we wrześniu przebiec maraton. Także cel główny na ten rok nie zmienił się, po prostu zmieniła się forma jego realizacji.
Czyli plany przedstawiają się następująco:
- pierwsza połowa czerwca – półmaraton,
- miesiąc później – treningowa trzydziestka,
- wrzesień – maraton.
Tyle na dziś. Pamiętajcie – wiara w siebie i samozaparcie potrafią doprowadzać na szczyt. Trzeba tylko chcieć.
Blog